Jacek Kaczmarski

„Diagnoza”

Szalik mych ramion nie otula,
nie chadzam w stadzie jak szympansy,
nie poturbuję byle ciula,
staruszce nie odbiorę szansy;
w trans mnie nie wtrącą hymnów tony,
lecz Kibic jestem – Zawiedziony.

Nie budzę grozy na ulicy
brwi wypukłością, krojem szczęki,
nie różnię się w zasadzie niczym
od towarzyszy mej udręki:
choć z ust nie toczę wściekłej piany,
to Kibic ze mnie – Sfrustrowany.

Nikt o mnie nie dba, nie dopieszcza,
miłego nikt nie powie słowa,
życie mi dzień po dniu się streszcza
w serię ponurych rozczarowań.
Wielem już różnych widział akcji –
daleko mi do satysfakcji.

Wciąż słyszę szumne zapowiedzi,
w które uwierzę – wbrew pamięci,
bo taki frajer we mnie siedzi,
którego każda ściema kręci.
Potem winnego szukam buca,
bo przecież sobie nie nawrzucam!

Polska nie umie, Polska kluczy,
Polska – w co gra, to byle jak,
z Polską się nie da zwycięstw uczcić,
więc czci się klęski. Laurów brak.
Chciałbym się cieszyć – ssie mnie złość!
Najwyższy czas powiedzieć – dość!

Pragniesz spełnienia? Chcesz tryumfować?
Masz dosyć odchodzenia z niczym?
To – mówią – przestań kibicować,
a zacznij wreszcie uczestniczyć!
Pokiwam na to łbem obłudnie:
na siebie liczyć mi – najtrudniej…

Gdybym mógł sobą się zachwycać,
tobym nie robił za Kibica…